- Kategoria: Wokół Goszyc
- Marek Antoni Stańczyk
- Odsłony: 15010
Sławięcice - po śladach dawnej świetności - Część 3
W poprzednim odcinku naszej wędrówki po Sławięcicach, weszliśmy już na dobre w wiek XIX. To był kolejny okres rozkwitu miejscowości. Rozbudowano zamkową rezydencję i założenia parkowe. Zbudowano willę Frankenberg, kolonię mieszkalną przy drodze do Ujazdu, efektowny dom łowczego i stajnie. Wprawdzie upadły miejscowe zakłady metalurgiczne, nie wytrzymując konkurencji z nowocześniejszymi zakładami w okolicach Katowic, Gliwic, czy Bytomia, ale w ich miejsce powstawały młyny, tartaki, gorzelnie, folwarki. Od pierwszych lat XIX w przez Sławięcice płynął Kanał Kłodnicki, będący główną drogą transportową wschodniej części Górnego Śląska, zaś w 1845 r. w rewirze Mościska zbudowano stację na strategicznej trasie kolei żelaznej z Wrocławia do Mysłowic.
Powstał w Sławięcicach jeszcze jeden obiekt, który przyniósł miejscowości szczególną sławę i rozgłos. Idąc w jego kierunku od okolic kościoła, warto zerknąć na wiekowe zabudowania przy dzisiejszej ul. Staszica (tuż za szkołą). Ten niewielki przysiółek opisany jest na planie z końca XVIII w jako Blich. Taką nazwę (od niemieckiego bleichen – wybielać) nosiły warsztaty, gdzie bielono płótna. Nieco dalej, przy dzisiejszej ul. Puszkina znajduje się tak zwana elektrownia dworska, zbudowana w 1911 r. Dzięki niej elektryczność pojawiła się najpierw w rezydencjach książęcych, a do 1913 r. we wszystkich domach mieszkańców Sławięcic. Niewiele brakowało, aby i ten efektowny budynek podzielił los innych tutejszych zabytków. Ostatecznie w ramach prywatnej inwestycji przywrócono budowli dawny blask i obecnie, jako obiekt hotelowo-restauracyjny nosi nazwę nawiązującą do jego historycznej funkcji.
Sławięcice po śladach dawnej świetności część 3_1
Elektrownia dworska w Sławęcicach – widok z 2015 roku
Tymczasem przechodząc nad Kanałem Gliwickim z perspektywą sławięcickiej śluzy, jesteśmy już prawie u celu naszej wędrówki. Chodzi o zbudowane w 1884 r. dawne sanatorium i szpital gruźliczy. Gruźlica była wówczas bardzo groźną, śmiertelną chorobą. Dopiero pod koniec XIX w, lekarz i bakteriolog Robert Koch odkrył prątki wywołujące gruźlicę, za co w 1905 roku otrzymał Nagrodę Nobla. Właśnie tenże noblista, od końca lat 90-tych XX w na zaproszenie księcia Hugo Hohenlohe oraz dyrektora szpitala doktora Goetscha, prowadził w sławięcickim ośrodku badania nad gruźlicą. Ostatecznie Kochowi do końca życia nie udało się wynaleźć lekarstwa na gruźlicę, ale jego badania stały się milowym krokiem na drodze walki z tą chorobą. Obecność jednego z najsłynniejszych bakteriologów świata, przydała prestiżu i rozgłosu nie tylko szpitalowi, ale także całym Sławięcicom. Dość powiedzieć, że do tutejszego sanatorium trafiali goście nawet z Berlina. Po I wojnie, szpital sanatoryjny zyskał jeszcze halę do leżakowania na wolnym powietrzu. Później, w czasach powojennych spełniał rolę szpitala miejskiego, a od lat 90-tych XX w zaczął popadać w ruinę. Gdy wydawało się, że jego los jest przesądzony pojawił się inwestor, który odremontował zabytek i uczynił z dawnego szpitala kompleks hotelowo-restauracyjno-konferencyjny o nazwie „Hugo”.
Sławięcice po śladach dawnej świetności część 3_2
Dawne sanatorium – dzisiaj kompleks hotelowo-konferencyjny – widok z 2014 roku
Sławięcice po śladach dawnej świetności część 3_3
Dawne sanatorium – dzisiaj kompleks hotelowo-konferencyjny – widok z 2014 roku
Rzeczywiście, rządy księcia Hugo Hohenlohe miały ogromny wpływ na rozwój XIX-wiecznych Sławięcic. Zresztą sam książę był wówczas drugim najbogatszym człowiekiem w całych Niemczech, a w 1861 otrzymał drugi tytuł książęcy, stając się księciem na Ujeździe („zu Ujest”). Tytuły książęce miały już wówczas znaczenie jedynie prestiżowe, ale pragnący dla rodu Hohenzollernów korony cesarskiej całych Niemiec – Wilhelm I – hojnie rozdawał tytuły magnackie najbogatszym ludziom w Niemczech licząc na ich poparcie. Dość powiedzieć, że w tym samym czasie tytuł książęcy - von Pless, otrzymali także Hochbergowie panujący na Pszczynie i Książu – trzeci najbogatszy ród na terenie niemieckich królestw i państw po Hohenzollernach oraz rodzie Hohenlohe.
Po Hugonie na tronie książęcym zasiadł Christian Hohenlohe, który swego czasu wsławił się głośnym sporem z hrabią Władysławem Zamoyskim o terytoria wokół. Morskiego Oka w Tatrach. Potem były przyjęcia i wystawne polowania, a do sławięcickiego zamku i myśliwskich pałacyków w okolicznych kniejach zjeżdżali znamienici goście z carem Mikołajem II i cesarzem Niemiec Wilhelmem II, który odwiedzał Sławięcice aż trzy razy.
W ten sposób, niepostrzeżenie rozpoczął się wiek XX i tym samym Sławięcice weszły w swoje nieuchronne „fin de siecle”. Niby wszystko było takie samo, ale coraz wyraźniej widać, że z wolna gaśnie splendor dawnego, odchodzącego już na zawsze świata, a za progiem stoją wydarzenia, które i w Sławięcicach, i na całym świecie zmienią życie ludzi w koszmar, niektórym zaś to życie po prostu zabiorą… Jak się niebawem okaże, nawet do tych nieco sennych i leżących na uboczu okolic dotrą echa tragedii, których pełna jest historia XX wieku, zaś „odpryski” wydarzeń, które wstrząsnęły porządkiem ówczesnego świata zaciążą dobitnie, także na lokalnej historii.
Najpierw był rok 1914 i wybuch I wojny światowej. Działania frontowe ominęły wprawdzie okolice Górnego Śląska, ale przecież wielu mężczyzn ze Sławięcic oraz okolicznych osad, wcielonych do niemieckiej armii ginęło na frontach całej Europy. Na domiar, zaraz po zakończeniu wojny rozszalała się epidemia grypy, w wyniku której w Sławięcicach zmarło 30 osób. Potem był czas powstań śląskich. Szczególnie III powstanie w 1921 roku wyraźnie zaznaczyło w Sławięcicach swą obecność. Powstańcy zajęli osadę, a w pałacu książąt Hohenlohe ulokował się sztab I Dywizji Wojsk Powstańczych. Do Sławięcic przybył także dyktator powstania Wojciech Korfanty. Potem była kontrofensywa wojsk niemieckich i 21 powstańców zginęło nieopodal folwarku, przy drodze do Miejsca Kłodnickiego, gdzie dziś znajduje się tablica upamiętniająca tą okoliczność.
Zresztą śląscy powstańcy nie pierwsi urządzili sztab w sławięcickich rezydencjach. Już w XVII w, podczas wojny trzydziestoletniej w Sławięcicach stacjonowały oddziały szwedzkie. Ponoć w lesie opodal Miejsca Kłodnickiego jest nawet zapomniany już dzisiaj cmentarz szwedzkich wojaków. Sto lat później, w czasie wojen śląskich na sławięcickim „starym” zamku stacjonowali Austriacy. Wreszcie w 1807 r. podczas oblężenia Koźla, za swoją kwaterę obrali sobie sławięcicką rezydencję oficerowie jazdy bawarskiej.
Wracając jednak do powstań śląskich, warto zauważyć, że często wspominając te wydarzenia eksponuje się patriotyczny aspekt zbrojnego zrywu, wskazując na walkę Ślązaków z Niemcami. Tak, Niemcy byli oficjalnymi przeciwnikami powstańców, ale realna rzeczywistość była taka, że wielokroć antagonistami byli sąsiedzi z tych samych miast i wiosek, a czasem strzelali do siebie po prostu ojcowie, synowie i bracia, walczący po obydwu stronach barykady. Zatem czas powstań śląskich był dla samych Górnoślązaków czasem przede wszystkim tragicznym.
Jaki był efekt śląskich powstań? No cóż, gdy było już wiadomo, że o dalszej przynależności państwowej zamożnego Górnego Śląska ma zdecydować plebiscyt, rozpoczęły się zabiegi dyplomatyczne Niemiec, Polski i państw zachodnich, nazywane czasem grą o Śląsk. Warto wspomnieć, że oprócz „opcji” niemieckiej i polskiej, były też pomysły utworzenia niezależnej Republiki Górnośląskiej, a w 1918 roku odbyła się nawet konferencja wszystkich śląskich ugrupowań walczących o niezależność Śląska zakończona porozumieniem i wypracowaniem wspólnego stanowiska. Wspominamy o tym również dlatego, że konferencja ta odbyła się nie w Katowicach, Bytomiu, Opolu czy Gliwicach, ale w niespełna 5-tysięcznym wówczas Kędzierzynie. Dlaczego? – ponieważ leżał w samym środku Górnego Śląska i był największym węzłem kolejowym, do którego łatwo było dojechać nawet z Berlina czy Wiednia.
Utworzeniu neutralnej republiki Górnoślaskiej najbardziej sprzeciwiała się Francja, która chciała silnej i bogatej Polski przy wschodniej granicy Niemiec, a przecież bez Górnego Śląska nowe Państwo Polskie byłoby krajem praktycznie pozbawionym przemysłu. Także Niemcy i Polska rozpoczęły zabiegi o pozyskanie ludności Górnego Śląska. Niemcy utworzyli Prowincję Górnośląską, Polska poszła dalej i zaproponowała utworzenie z ziem Górnego Śląska autonomicznego terytorium z własnym sejmem i skarbem. Jak się okazało w plebiscycie zwyciężyła opcja niemiecka (60% do 40%), ale duża część Ślązaków, zamieszkujących małe miejscowości, zwłaszcza na terenach na południe od Katowic, opowiedziało się za przyłączeniem do Polski. W ten sposób w wyniku powstań śląskich, plebiscytu, oraz zabiegów angielsko- francusko-włoskiej Komisji Międzysojuszniczej od czerwca 1922, niewielka, ale za to najbogatsza część Górnego Śląska znalazła się w granicach Państwa Polskiego, jako Autonomiczne Województwo Śląskie ze stolicą w Katowicach.
Sławięcice po śladach dawnej świetności część 3_4
Westybul (hol główny) Gmachu Sejmu i Skarbu Śląskiego w czasach przedwojennej autonomii Górnego Śląska. W chwili budowy w roku 1929 był to jeden z największych gmachów użyteczności publicznej na świecie. Posiada 1300 okien, 634 pomieszczenia o łącznej powierzchni 161 474 m2. Długość korytarzy wynosi ponad 6km. To na katowickim gmachu sejmu wzorowali się budowniczowie gmachu sejmu na Wiejskiej w Warszawie. W 2010 roku decyzję prezydenta RP Gmach Sejmu Śląskiego w Katowicach został podniesiony do rangi pomnika historii.
Sławięcice pozostały w granicach Niemiec, a po powstaniach nastało kilka lat względnego spokoju. To była jednak jedynie cisza przed burzą. Najpierw w 1929 roku rozpoczął się globalny kryzys gospodarczy, spowodowany krachem na nowojorskiej giełdzie. Potem nastąpił w Niemczech rozkwit nazizmu, a głoszone przez narodowych socjalistów, szowinistyczne hasła miały się niebawem zamienić w koszmarną rzeczywistość. Pierwszym tego symptomem była zmiana nazw górnośląskich miejscowości. Nazwy własne, zwłaszcza te mające słowiański rodowód, zmieniano na niemieckie, zgodnie z wytycznymi nacjonalistycznej propagandy. Nie ominęło to także Sławięcic. Nazwa, która od czasów Piastów Śląskich poprzez rządy czeskie, węgierskie, habsburskie, pruskie i niemieckie, trwała niezmiennie przez 700 lat jako „Slavecize”, „Slawiencicz”, „Slawencice” czy „Schlawentzitz”, została z w 1936 r. zmieniona na Ehrenforst.
Wreszcie w 1939 roku miało nadejść to co najgorsze. Hitlerowskie Niemcy rozpoczęły najokrutniejszą z XX-wiecznych wojen. I znowu zamek sławięcicki stał się świadkiem ważnych wydarzeń. Nocą 21 sierpnia 1939 roku, pojawili się tutaj niemieccy żołnierze w towarzystwie oficerów. To była część zakrojonej na wielką skalę akcji dywersyjnej, która miała przekonać Europę, że to Polacy dążą do rozpętania wojny. Książęca rezydencja stała się zatem bazą dla przeprowadzenia przynajmniej trzech, tak zwanych „prowokacji” – w Rybniku, Byczynie i tej najbardziej znanej w Gliwicach. Przebrani w mundury powstańców śląskich, niemieccy bojówkarze zajęli na krótko, zabytkową już dzisiaj niemiecką radiostację w Gliwicach i w eter popłynęły wygłoszone po polsku groźby pod adresem Niemieckiego Państwa, oczywiście wypowiedziane przez niemieckich „przebierańców”.
Potem nastał rok 1940 i rozpoczęły się dla okolicy czasy najbardziej mroczne, bowiem całą przestrzeń wzdłuż kanału Gliwickiego, od Sławięcic po Blachownię zaczęły wypełniać baraki dla jeńców, wywodzących się z krajów podbitych przez III Rzeszę. Dlaczego akurat tutaj? Otóż na przełomie 1939 i 1940 r. dwa potężne niemieckie koncerny AG Hydriewerke oraz IG Farben, na leśnych terenach opodal Blachowni oraz Bierawy rozpoczęły budowę ogromnych zakładów chemicznych, które miały produkować przede wszystkim benzynę syntetyczną metodą tak zwanej suchej destylacji węgla. Przy tak wielkich inwestycjach potrzebna była ogromna ilość rąk do pracy, tymczasem większość niemieckich mężczyzn w wieku produkcyjnym była na froncie. Problem ten mieli rozwiązać robotnicy przymusowi, czyli jeńcy wspomnianych wcześniej obozów pracy, których w okolicach Sławięcic i Blachowni powstało do lipca 1944 roku przeszło dwadzieścia. W okresie największego natężenia prac w obozach tych mogło przebywać nawet 50 do 70 tyś ludzi.
Najbardziej na wschód, przy sławięcickiej śluzie na Kanale Gliwickim znajdował się obóz pracy dla jeńców francuskich (Schleusenlager). Po południowej stronie osady, w okolicy dzisiejszej ul. Asnyka był obóz pracy dla dziewcząt i kobiet. Przy leśnym dukcie, będącym przedłużeniem ul. Dąbrowszczaków zbudowano Waldlager („obóz leśny”) dla jeńców narodowości włoskiej. Nieopodal znajdowały się obozy pracy dla Niemców oraz dla Polaków, Ukraińców i jeńców bałkańskich, zwane „obozami wiejskimi”, a także karny obóz dla więźniów podejrzanych o uchylanie się od pracy lub naruszenie obozowej dyscypliny. Następne obozy znajdowały się pomiędzy Kanałem Gliwickim a dzisiejszą szosą łączącą Blachownię ze Sławięcicami - między innymi „Kanallager” – obóz dla jeńców brytyjskich, przybyłych ze Stalagu w Łambinowicach. Były tam też obozy dla kierowników i specjalistów („Meisterlager”) oraz Niemców i wyższej kadry technicznej innych narodowości (Firmenlager), a także następny obóz karny. Na terenie Sławięcic znajdował się też obóz dla Czechów i mężczyzn z byłej Jugosławii, karny obóz dla francuskich, polskich i rosyjskich jeńców wojennych oraz obóz, który na niemieckich planach jest opisany jako „obóz dla przestępców”. Wreszcie w lesie, tuż przy bocznicy kolejowej znajdował się wielonarodowy „Banhofflager”.
Obozy były też na terenie Blachowni. I tak „Wiesenlager” („obóz łąkowy”) znajdował się w okolicy dawnej, blachowiańskiej szkoły przyzakładowej (tzw. „baraków”) osadzeni byli tam przedstawiciele wielu nacji - Belgowie, Bułgarzy, Brytyjczycy, Polacy, Rosjanie i dawni Jugosłowianie. Nieco dalej, w okolicy dzisiejszego cmentarza znajdował się „Blechhammerlager”, czyli obóz „Blachownia”, dla Polaków i Rosjan. Natomiast w miejscu dawnego, tymczasowego kościoła, naprzeciw szkoły podstawowej, znajdował się kolejny obóz dla kobiet i dziewcząt, w którym osadzone były głównie Polki. Wreszcie, na południe od miejsca, gdzie łączą się dzisiaj Kanał Gliwicki z Kanałem Kędzierzyńskim znajdował się „Donaulager”. Jak łatwo zgadnąć byli tam osadzeni robotnicy pracujący przy budowie kanału Odra-Dunaj. Kanał ten zresztą nigdy nie powstał, a jego początkowym odcinkiem jest właśnie dzisiejszy Kanał Kędzierzyński, kończący swój bieg na terenie Zakładów Azotowych.
Sławięcice po śladach dawnej świetności część 3_5
Pozostałości po obozie
Na koniec zostawiliśmy obiekt, z którym wiąże się historia najbardziej złowroga. To znajdujący się w sławięcickim lesie Judenlager, czyli obóz pracy dla Żydów. Powstał on 1 kwietnia 1942 roku, jednak najtragiczniejsze wydarzenia rozpoczęły się w tym właśnie obozie dokładnie dwa lata później, gdy stał się on filią K.L. Auschwitz, przyjmując nazwę Arbeitslager Blechhammer. Właśnie o życiu w przyzakładowych filiach K.L Auschwitz i nierealnych w swym koszmarze „marszach śmierci”, na podstawie wspomnień ocalałego więźnia opowiemy w następnym odcinku. Powiemy też kilka słów o styczniu 1945 roku i następnych miesiącach, kiedy to wcale nie zakończyły się tragiczne dzieje sławięcickich i blachowniańskich obozów. Zmieniły się tylko ofiary i zmienili kaci… Miejsce hitlerowców, zajęli stalinowcy. Zwyczaje pozostały bez zmian – pogarda, nienawiść i eksploatacja ludzi do granic wytrzymałośc.