Goszyce - Goschütz - Goszczycé - Hošice

na Górnym Śląsku - gmina Bierawa - powiat kędzierzyńsko-kozielski - województwo opolskie

Sławięcice - po śladach dawnej świetności - Część 2

W poprzednim odcinku naszej wędrówki dotarliśmy na kraniec sławięcickiego parku, by przyjrzeć się miejscu, gdzie swą krótką, lecz burzliwą historię miała najmniej znana sławięcicka rezydencja - zbudowany przez hrabiego Flemminga pałac „wersalski”.

Wspomnieliśmy też, że Flemming mimo krótkich, bo jedynie 12-letnich rządów zdołał nie tylko wybudować pełną blichtru rezydencję, ale uczynił ze sławięcickiego państwa centrum górnośląskiej metalurgii. Być może w skutecznym prowadzeniu tak wielu inwestycji pomogły hrabiemu liczne koneksje z możnymi ówczesnego „świata”. Jednym z nich był niewątpliwie książę Saksonii Fryderyk August I, znany nam jako król Polski August II Mocny. W tym momencie pozwólmy sobie na małą dygresję obrazującą, jak zawiłe były wówczas stosunki polityczne.

Otóż August II był królem Polski, ale jednocześnie władcą Saksonii (jako Fryderyk August I) chociaż Polskę i Saksonię nie łączyła żadna polityczna zależność. Jako Saksończyk był też August poddanym cesarza Karola VI Habsburga, chociaż jako polski król, nie pozostawał do cesarza w jakimkolwiek stosunku zależności. Cesarz zaś będąc jednocześnie królem Czech, był także władcą Śląska, na którym niezmiennie się znajdujemy.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_1

Jedna z dwóch zachowanych rycin „wersalskiego” pałacu Flemminga zbudowanego w latach 1706-1710 od strony północnej (od Zalesia). Widać aleję wysadzaną dębami, która istnieje do dzisiaj. Po lewej folwark, w którym były jeszcze nie tak dawno zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego, a jeszcze bardziej na lewo pierwotny – drewniany sławięcicki kościółek z XIII w. W oddali, po lewej za rzeką widoczne zabudowania piastowskiego zamku.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_2

Widok pałacu „wersalskiego” wraz z ogrodami od strony południowej.

W każdym razie, pomiędzy 1710 a 1714 rokiem August odwiedzał ponoć Sławięcice i niewykluczone, że towarzyszyła mu wówczas niejaka Konstancja Brockdorff. No właśnie. Powraca kolejny wątek, który zasygnalizowaliśmy w poprzednim odcinku. Oczywiście pani Brockodorff, to nie kto inny jak hrabina Konstancja Cosel, która swój hrabiowski tytuł zawdzięczała owej, bardzo bliskiej znajomości z Augustem Mocnym. Miejsce schadzek nie było przypadkowe, wszak Jakub Flemming, to ulubiony minister saksońskiego rządu Augusta. Zresztą, także następny rezydent sławięcickiego zamku - Magnus von Hoym był ministrem w owym rządzie. Gdy dodamy, że Hoym to były mąż hrabiny Cosel, a przy okazji główny oponent polityczny Flemminga, to możemy się domyślać, że na „sławięcickim wersalu” kwitły intrygi godne Wersalu paryskiego.

No cóż, August II nie by przykładem cnót wszelakich. Ponoć na łożu śmierci sam wyznał, że życie jego „było jednym wielkim grzechem”. Także hrabina Cosel, którą Kraszewski przedstawił w swej powieści jako ofiarę tyrana, w rzeczywistości była przebiegłą i bezwzględną kobietą, wykorzystującą swe rozliczne romanse do snucia intryg politycznych oraz budowania swej pozycji na królewskim i książęcym dworze. Gdy August zorientował się, że jest wykorzystywany przez swoją metresę, jako człowiek równie bezwzględny kazał ją uwięzić. Czy zgodnie z legendą hrabina mogła być więziona w Sławięcicach? Raczej nie, bowiem wszystkie wiarygodne źródła podają zamek Stolpen, jako miejsce, gdzie przebywała do swojej śmierci. Tak czy inaczej, warto jednak i o tym, barwnym wątku sławięcickiej historii pamiętać.

Pora jeszcze dopowiedzieć, że owa „wersalska” rezydencja znajdowała się na północnym skraju parku, opodal dzisiejszej ulicy Sadowej. Idąc w tamtym kierunku przechodzimy obok zupełnie zrujnowanego, zabytkowego domu ogrodnika z 1830 r. skąd widzimy już w oddali Belwederek, będący w nieco tylko lepszym stanie.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_3

Dom zbudowany dla ogrodnika dworskiego Rosenkranza ok. 1830 roku.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_4

Ten sam budynek w 1977 roku

Sławięcice po śladach dawnej świetności_5

Rok 2002

Sławięcice po śladach dawnej świetności_6

Widok obecny – rok 2015

Sławięcice po śladach dawnej świetności_7

Groteskowy napis na tablicy przytwierdzonej do istniejącej części elewacji.

I znowu musimy rzecz uściślić, bowiem liczne publikacje wspominają, że ów Belwederek powstał w początkach XVIII w wraz z wersalskim pałacem i tutaj właśnie miała przebywać w areszcie hrabina Cosel. Tymczasem dawne plany Sławięcic oraz mapa wojskowa Christiana von Wrede z 1749 r. nie pozostawiają cienia wątpliwości, że Belwederek stoi dokładnie w miejscu „wersalskiego” pałacu, zatem musiał powstać, gdy pałacu już nie było - prawdopodobnie pod koniec XVIII wieku.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_8

Pawilon ogrodowy zwany Belwederkiem, na początku XIX w. w okresie swej świetności

Sławięcice po śladach dawnej świetności_9

Widok obecny

Sławięcice po śladach dawnej świetności_10

Resztki mozaiki w podcieniach pawilonu ogrodowego

Potwierdzają to liczne źródła, między innymi dwa artykuły ks. Georga Wlodarczyka z lat 1920 oraz 1921, opis F. Zimmermanna z roku 1783, oraz publikacja Bernharda Muschola z 1993 r. W wymienionych wcześniej źródłach znajdują się także dwie oryginalne ryciny pałacu wersalskiego. Z jedną z nich wiąże się jeszcze jeden, niemal empiryczny dowód na to, że Belwederek i pałac nie mogły istnieć równocześnie. Otóż na rycinie widzimy alejkę z dopiero co posadzonymi drzewami, prowadzącą do pałacu od strony północnej. Ta alejka wciąż istnieje. Biegnie przez pola od strony Zalesia, „celując” niemal dokładnie w Belwederek, a przecież to właśnie tam, na rycinie znajduje się główna brama pałacu.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_11

Sławięcice na fragmencie mapy Christiana von Wrede z 1749 roku.

Wspomniane źródła wyjaśniają inne jeszcze nieporozumienie, które powielane jest w niezliczonej ilości publikacji. Otóż poza wszelkimi wątpliwościami budowniczym „wersalskiego” pałacu był w latach 1706-1710 Jakub Flemming, a nie jak twierdzi większość autorów – Magnus von Hoym. Ten drugi, w latach 1716-1720 założył jedynie ogrody francusko-holenderskie wokół istniejącego już pałacu.

My docieramy w to miejsce od południa. Po prawej mamy zabudowania dawnego folwarku, do lat 90-tych XX w wykorzystywane przez zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego, a obecnie popadające w coraz większą ruinę. To tutaj za czasów Flemminga i von Hoymów znajdowały się przypałacowe ogrody. Nieco później założono w pobliżu także ogród różany i sady.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_12

Zabudowania folwarku w 1897 roku – po prawej cenny spichlerz z XVIII w – dzisiaj nieistniejący

Sławięcice po śladach dawnej świetności_13

Widok folwarku w 2015 r.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_14

Ogród różany na początku XX w

Nieco na zachód widzimy ścianę lasu. W istocie jest to zdziczały, założony pod koniec XVIII w park angielski. Warto tam zajrzeć, bowiem pośród drzew, na niewielkim kopczyku ostały się ruiny rodowego mauzoleum książąt Hohenlohe z końca XVIII w. Niektóre źródła nazywają tą budowlę rotundą, nazwę „mauzoleum” rezerwując dla żeliwnego sarkofagu księcia Fryderyka Ludwika Hohenlohe (tego samego, który okazał się niefortunnym dowódcą w słynnej bitwie pod Jeną, doprowadzając armię pruską do totalnej klęski). Sarkofag znajdował się w niedalekim Zwierzyńcu (Rehparku), został jednak całkowicie zniszczony w 1945 r. Na dawnych planach znajdujemy też w pobliżu ogród warzywny, oranżerię, ptaszarnię, romantyczny pagórek, chatkę syberyjską, a nawet sztucznie wydrążoną, podziemną grotę. Cały obszar usiany był rzeźbami parkowymi i pomnikami, a nieco na zachód od parku angielskiego była bażantarnia oraz sztuczny kanał, po którym pływano łódkami. Dzisiaj odnajdziemy tu głównie nieużytki, puste, zrujnowane budynki i zaniedbany park, który zdziczał i zamienił się w las. Dookoła pełno też śladów trudnej historii, będącej udziałem Sławięcic w czasach dwudziestowiecznych wojen.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_15 

Współczesny widok mauzoleum w lesie, który był kiedyś parkiem angielskim.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_16

Współczesny widok mauzoleum w lesie, który był kiedyś parkiem angielskim.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_17

Żeliwny sarkofag księcia Ludwika Hohenlohe w dawnym Rehparku, zniszczony w 1945 r.

Tymczasem azymut kolejnego etapu naszej wędrówki wyznacza nam strzelista wieża sławięcickiego kościoła. Podążając w tamtym kierunku ulicą Sadową, warto na skrzyżowaniu odbić w kierunku cmentarza i skręcić w polną drogę w stronę Ujazdu. Zwłaszcza miłośnicy przyrody nie powinni żałować, bowiem rośnie tam najstarsze drzewo z okolic Kędzierzyna-Koźla - potężny dąb liczący sobie 520 lat.

Teraz jesteśmy już przy kościele p.w. św. Katarzyny, ale zanim przyjrzymy się obecnej świątyni, warto sięgnąć do dziejów zdecydowanie dawniejszych, bowiem historia sławięcickiego sacrum jest zaiste tajemnicza i intrygująca. Już w XIX w wielu badaczy, w tym znany wrocławski historyk Johann Heyne, uważało sławięcicką wyspę na Kłodnicy za jedno z najstarszych miejsc chrześcijańskiego kultu na całym Śląsku. Data 1287, kiedy sławięcicki kościół wzmiankowany jest po raz pierwszy w oficjalnym dokumencie, budzi respekt. Jednak analiza dawnych źródeł prowadzi do wniosków, że w owym XIII w sławięcicka świątynia był już tak zwanym „kościołem matką”, zatem jej istnienie w tym miejscu musiało mieć odpowiednio długą tradycję, co sugerowałoby powstanie kościoła nie w wieku XIII ale zdecydowanie wcześniej.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_18

Kościół p.w. św. Katarzyny

Istnieją jednak w tym temacie zaszłości jeszcze bardziej frapujące. Otóż w 1864 r. kopiąc dół pod obecny kościół, natrafiono na trzy warstwy fundamentów, co oznacza, że przed kościołem wzmiankowanym w 1287 r., były w tym miejscu jeszcze dwie starsze budowle sakralne. Najwyższy fundament zbudowany był z cegieł małoformatowych i należał do poprzedniego XIII-wiecznego kościoła. Pod nimi był fundament z dużych, kiepskiej jakości cegieł, zaś w najniższej warstwie znajdował się fundament z polnych kamieni nie spojonych żadną zaprawą.

Gdy zatem przyjmiemy, że kościół wzmiankowany w 1287 r. mógł pochodzić z końca XII w, a przed nim były tu jeszcze dwie inne świątynie, z których pierwsza została zbudowana za pomocą wyjątkowo archaicznych technik budowlanych, to domniemania niektórych badaczy, dotyczące obecności w tym miejscu świątyni pogańskiej, albo też kościółka z czasów najstarszej ewangelizacji Słowian, zaczynają z wolna nabierać sensu.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_19

Kościół p.w. św. Katarzyny

Pod koniec IX w tereny dzisiejszych Sławięcic należały do chrześcijańskiego Państwa Wielkomorawskiego, w którym sakrę biskupią sprawowali znani z historii Cyryl i Metody. Zarówno oni oraz ich uczniowie, rezydując na nitrzańskim biskupstwie odbywali wiele podróży misyjnych, z których najbardziej znane i co najważniejsze, potwierdzone przez poważnych historyków są wyprawy do ówczesnego Państwa Wiślan. Co to ma wspólnego ze Sławięcicami? Otóż, jesteśmy niedaleko Bramy Morawskiej - obniżenia terenu pomiędzy pasmami górskimi Karpat i Sudetów. To tamtędy prowadziły od tysiącleci strategiczne szlaki łączące basen Morza Bałtyckiego z południem Europy i tymi właśnie szlakami musieli przeszło 1100 lat temu wędrować także Apostołowie Słowian. Mało tego, Sławięcice znajdują się właśnie na jednym z owych pradawnych szlaków, zatem teoretycznie Cyryl, Metody albo ich uczniowie mogli w swych misyjnych podróżach choćby przypadkiem tutaj dotrzeć. Czy tak było ?... tego zapewne nie dowiemy się już nigdy.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_20

Kościół p.w. św. Katarzyny

Zresztą, nawet jeżeli nigdy nie było w Sławięcicach pradawnych mnichów, to i tak mamy kolejny pasjonujący fragment sławięcickich dziejów. Natomiast gdyby komuś, jakimś „cudem” udało się potwierdzić istnienie świątyni na sławięcickiej wyspie już w IX w, to mielibyśmy jeden z absolutnie najstarszych ośrodków chrześcijańskiego kultu na Śląsku - starszy o całe 100 lat od słynnego Ostrowa Lednickiego - domniemanego miejsca chrztu Mieszka.

Tymczasem pora już z mroku dziejów, powrócić do rzeczywistości zdecydowanie bliższej, bo XIX-wiecznej. To wówczas pojawiła się realna szansa zbudowania nowego kościoła. Jednak nie było to łatwe i jak pisze w swych pełnych emocji i zaangażowania wspomnieniach, ówczesny proboszcz i budowniczy kościoła Armand Dronia – batalia o rozpoczęcie budowy trwała przeszło 40 lat. Najpierw książę August Hohenlohe wymawiał się tym, że bardziej potrzebna jest szkoła, potem ciągle zajęty był upiększaniem Sławięcic i budową innych obiektów. Także jego następca – wielce zasłużony dla sławięcickiej ziemi książę Hugo nie od razu był entuzjastą budowy. W końcu jednak doszło do porozumienia i budowa nowej świątyni stała się faktem. W tym miejscu warto wspomnieć o rozbiórce starego kościoła, choćby dlatego, że podjęli się jej… hutnicy z niedalekiej Blachowni i uporali się z zadaniem w niecały miesiąc.

Tak więc w 1864 r. ruszyła trwająca do 1869 r. budowa. Około milion cegieł „zwykłych” wyprodukowano w uruchomionej na tą okazję cegielni w Miejscu Kłodnickim, zaś cegły formatowane pochodziły z cegielni na Pogorzelcu, znajdującej się na południe od obecnego ronda im. ks. Opieli oraz z cegielni Wehriga, trudnej dziś do zlokalizowania. Wspominamy o cegłach, bowiem, gdy przypatrzymy się bardziej wnikliwie kościelnym murom, to zobaczymy, że niektóre z nich mają inskrypcję w postaci litery „H” z książęcą koroną. No cóż, książę ostatecznie dość hojnie partycypował w kosztach budowy kościoła, ale jak widać - mówiąc nieco żartobliwie – nie obyło się bez tak zwanego „lokowania produktu”… W każdym razie sławięcicki kościół powstał, będąc dzisiaj jedną z największych i najbardziej efektownych neogotyckich świątyń na terenie Górnego Śląska. Monumentalna bryła architektoniczna przytłacza i budzi respekt, a jednocześnie urzeka ekspresją, harmonią i lekkością formy.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_21

Inskrypcja rodu Hohenlohe na cegłach sławięcickiego kościoła.

Wnętrze kościoła posiada wystrój będący świadectwem XIX-wiecznej sztuki sakralnej, a poszczególne elementy pochodzą z wiedeńskich, wrocławskich i monachijskich pracowni. Kilka ciekawostek znajduje się też na kościelnym dziedzińcu. Na murze okalającym plac kościelny widnieją trzy tablice nagrobne z XVIII w, odnalezione podczas prac ziemnych, zaś w zewnętrznej niszy elewacji umieszczono kamień nagrobny Fryderyka Augusta Hohenlohe, który pierwotnie znajdował się w sławięcickim parku i został przez mieszkańców Sławięcic uratowany przed dewastacją.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_22

Kamień nagrobny Fryderyka Augusta Hohenlohe.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_23

Jedna z tablic nagrobnych

Nieco bliżej ulicy znajduje się legendarny kamień z „czarnej drogi”, przebiegającej pomiędzy Sławięcicami i Miejscem Kłodnickim. Według legendy, w kamień ten zamienił się koń ciągnący ciężki wóz - smagany batem przez bezlitosnego chłopa. Charakterystyczne linie i zgrubienia na kamieniu - symbole bolesnych pręg na grzbiecie konia, mają być przestrogą dla tych, którzy okrutnie traktują wszelkie żywe stworzenia. Aby właściwie zrozumieć przesłanie tej legendy musimy sobie uświadomić, że tracąc konia, ów okrutny chłop stracił wówczas praktycznie wszystko.

Sławięcice po śladach dawnej świetności_24

Legendarny „Czarny Kamień”

Po wschodniej stronie kościoła stoi późnoklasycystyczna plebania oraz dawny budynek gospodarczy z połowy XIX w. Przed plebanią zobaczymy też pomnik anioła – jedyną rzeźbę spośród zdobiących kiedyś sławięcickie parki i ogrody, zachowaną do naszych czasów. Nad Młynówką stoi także „chatka syberyjska” – pierwotnie altanka parkowa z 1800 r. Skoro wspomnieliśmy o Młynówce, to warto dopowiedzieć, że nieco na wschód, w części Sławięcic zwanej Wielką Wsią, znajduje się młyn zbożowy, który jako młyn wodny, w miejscu tym istniał już od kilkuset lat.

Opuszczając okolice sławięcickiej świątyni, warto jeszcze dodać, że proboszcz Armand Dronia, który z taką determinacją walczył o nowy kościół, doczekał się upamiętnienia, stając się patronem jednego z czterech kościelnych dzwonów. Pozostając w kręgu sacrum, odnotujmy też, że w połowie XIX w. zbudowano dla społeczności ewangelickiej kościółek w okolicach dzisiejszego stadionu. Niestety obiekt ten bez żadnej przyczyny został rozebrany po 1945 roku.

Rozprawiając o sławięcickiej świątyni, weszliśmy już na dobre w wiek XIX. Właśnie wówczas Sławięcice przeżywały okres największego rozkwitu. Wtedy też powstał jeden z obiektów, który przyczynił się do tego że Sławięcice uzyskały rozgłos daleko poza granicami Śląska. O tym jednak już następnym razem.